czwartek, 9 maja 2013

Dedykowany Imagin O Hazzie dla @Mary Creazoll

Smutny-wesoły imagin o Hazzie ze smutnym-wesołym zakończeniem xD

Jednak opłaca się komentować moje imaginy. <3
Marysia Vond(nie wiem jak się nazywasz naprawdę, ale tak napiszę i mam nadzieję, że będzie ok :D) : Mary, blondynka, wysoka, zielone oczy, jej pasją jest malowanie ale nie mogła chodzić na żadne zajęcia bo to zdaniem rodziców strata kasy ale i tak pięknie malowała
[ITC]- Imię Twojej Cioci
_________________________________________________________________________________

Od kiedy przyszłam na świat moje życie nie należało do tych najlepszych. Przez kilka lat rodzice znęcali się nade mną, gdy w moje 13 urodziny rodzice mnie uderzyli po raz pierwszy w całym moim marnym życiu postanowiłam to zakończyć. Był dzień po moich urodzinach czyli, 16 sierpnia piątek. Rodzice siedzieli w salonie i oglądali TV. Po cichu wzięłam największą walizkę jaką mogłabym udźwignąć(mieliśmy MNÓSTWO walizek i toreb ponieważ rodzice DUŻO podróżowali, beze mnie). Spakowałam wszystkie moje ubrania i buty. Nie miałam tego dużo, ponieważ rodzice nie chcieli wydawać na mnie kasy. Zmieściłam się w jedną walizkę. Chciałam się przenieść do Londynu. Na szczęście moja ciocia z, którą dogadywałam się lepiej niż z kimkolwiek mieszkała właśnie tam. Zadzwoniłam do niej.
*rozmowa telefoniczna*
M: Hej ciociu.
[ITC]: Cześć. Coś się stało, że tak późno dzwonisz?
M: Możesz mi przesłać swój dokładny adres sms-em?
[ITC]: Oczywiście ale co się stało?
M: Wyprowadzam się od rodziców i mam pytanie czy mogłabym u Ciebie zamieszkać?
[ITC]: No oczywiście, że tak zaraz Ci wyślę adres ale wszystko ze szczegółami będziesz mi musiała opowiedzieć jak już dotrzesz. Masz w ogóle pieniądze na bilet?
M: Tak mam. Właśnie sobie kupuje odlot mam za 2 godziny, więc zaraz wychodzę pa.
Rozłączyłam się i spakowałam bagaż podręczny w postaci małej torebki do, której mieścił mi się telefon, portfel jakiś notes i długopis. Na moje szczęście mój pokój był na dole więc przełożyłam walizkę przez okno i zostawiłam w zaroślach. Poszłam jeszcze coś zjeść i wróciłam do pokoju. Wyjęłam swoją skarbonkę i wzięłam wszystkie oszczędności, które były przeznaczone na bilet do Londynu i na koncert One Direction, ponieważ zawsze planowałam spełnic marzenia. Weszłam jeszcze po cichu do pokoju rodziców i wzięłam z ich oszczędności na wyjazdy kilka stów może nawet tysiaka. Gdy wróciłam włożyłam całą kasę do portfela. Wyszłam przez okno, wzięłam walizkę i zamówiłam taksówkę na ulicę obok mojej, żeby rodzice nie skapnęli się. Byłam na miejscu po około 5 minutach. Po chwili podjechała taksówka i kierowca zapytał:
Kierowca: Czy panienka wie gdzie mogę znaleźć Marysię Vond?
M: To ja. Pomoże mi pan z tą walizką?- widziałam, że kierowca był zdziwiony ale miałam to gdzieś.
Wsiadłam do taksówki i powiedziałam gdzie ma jechać. Na lotnisku byłam 10 minut później. Poszłam do kasy po bilet. Na szczęście kolejka była mała bo był wieczór i prawie nikogo nie było. Pani w kasie była bardzo miła. Poszłam na odprawę i musiałam jeszcze trochę poczekać, ale nie spieszyło mi się nigdzie. Usiadłam na krzesełku i grałam w jakąś głupią grę na telefonie. Gdy mi się to znudziło wyjęłam zeszyt i długopis. Znalazłam sobie coś co mogłabym narysować. Było to wejście do tego dziwnego tunelu prowadzącego do samolotu nad nim napisane było LONDYN. Po jakimś czasie można już było wsiadać. Usiadłam na miejscu przy oknie. Takie sobie zarezerwowałam bo chciałam patrzeć na chmury. W trakcie lotu nie wydarzyło się nic specjalnego tylko to, że narysowałam wnętrze samolotu i spałam. Gdy byłam już na lotnisku w Londynie nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zacząć skakać z radości ale jednak udało mi się. Gdy odebrałam walizkę ktoś do mnie podszedł i zapytał:
Ktoś: Hej ty jesteś Marysia Vond?
M: Tak. A ty kim jesteś bo przez kaptur i okulary nie widzę Cię.
Ktoś: Ja jestem Harry i twoja ciocia [ITC] mnie po Ciebie wysłała. Nie mogła przyjechać bo musiała coś załatwić.
M: Aha okej. To ty mnie zawieziesz do cioci?
Harry: Tak, chodź.-wziął moją walizkę i ruszył a ja za nim. Gdy doszliśmy do jakiegoś czarnego auta chyba RANGE ROVERA chłopak zatrzymał się i włożył walizkę do bagażnika. Ja usiadłam na przednim miejscu dla pasażera a po chwili on wsiadł do auta i ruszyliśmy. Całą drogę siedzieliśmy cicho ale nie wiem czemu chłopak cały czas się uśmiechał. W końcu dojechaliśmy na miejsce i wysiadłam. Harry podszedł do mnie niosąc walizkę. Podał mi klucze a ja otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Stała tam moja ciocia z jakimś panem i trzymali wielki transparent z kolorowym napisem "Witaj w nowym domu Mary". Za ciocią stało jeszcze 4 chłopaków, którzy podeszli do mnie i się przedstawili. To było dziwne mieli imiona takie jak chłopaki z 1D.
M: Wiecie co... Jesteście podobni do chłopaków z One Direction
Chórem: Serio???
M: No tak. Jednak to nie mogą być oni bo to było by za piękne żeby było prawdziwe.
[ITC]: Kochanie to są chłopcy z One Direction... Pracuję z nimi.
M: O Mój Boże... Naprawdę?-zapytałam cioci a po chwili zwróciłam się do chłopaków.- Mogę dostać Wasze autografy?
Chórem: Jasne.
Wyjęłam zeszyt i długopis. Podałam najpierw Louis'emu potem Niall'owi, Liam'owi. Później dałam Zayn'owi a na końcu Hazzie. Gdy spojrzałam na ich podpisy  wszystkie wydawały się normalne ale tak nie było. Zauważyłam, że pod autografem Harry'ego jest numer telefonu i napis "Wiem, że to może dziwne bo dzieli nas 6 lat a ty nie jesteś pełnoletnia ale spodobałaś mi się. Więc to mój numer dzwoń kiedy chcesz. Będę na Ciebie czekał aż skończysz 18." Spojrzałam na chłopaka a ten tylko się słodko uśmiechnął. Opowiedziałam cioci, chłopakom i ich menadżerowi co się właściwie stało. Wszyscy słuchali bardzo uważnie a pod koniec się rozpłakali.
*6 lat później*
Dzisiaj kończę 19 lat. Od roku jestem z Harrym. Jestem z nim szczęśliwa i mam nadzieję, że on ze mną też. Dzisiaj wychodzę z nim na miasto. Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę z okazji moich urodzin. Umówiliśmy się przed moim i mojej mamy/cioci domem o 19.
*godzina 18:58*
Na tą okazję ubrałam się w to i zeszłam na dół gdzie już czekała na mnie ciocia z Harry'm.
H: WoW... Wyglądasz nieziemsko królewno.-pocałował mnie w policzek.
M: Ty też pięknie wyglądasz.
[ITC]: Harry pamiętaj macie wrócić przed północą. Zrozumiano?
H: Tak jest.-zasalutował. Ciotka wraz z Harry'm zaśmiali się a ja powiedziałam.
M: Możemy już iść chyba, że chce mniej czasu ze mną spędzić?
H: Nie no to idziemy.
Niespodzianką okazała się wykwintna kolacja w drogiej restauracji. Pod koniec posiłku Harry uklęknął przede mną i z kieszeni marynarki wyjął czerwone pudełeczko, w którym był piękny pierścionek.
H: Wiem, że może jeszcze za wcześnie ale ja już nie dam rady być "tylko" chłopakiem ja chcę być dla Ciebie kimś więcej chce być twoim mężem. Wyjdziesz za mnie?
Ze łzami szczęście w oczach odpowiedziałam.
M: Oczywiście, że tak Harry.-chłopak wstał, włożył mi pierścionek na palec i pocałował. Gdy oderwał się ode mnie powiedział.
H: Marysia Styles... To brzmi przepięknie.-po czym znowu mnie pocałował.
*miesiąc później *
Nie mogę w to uwierzyć. Już dzisiaj jest ten wymarzony dzień, w którym już na zawsze stanę się panią Styles. Właśnie siedzę u fryzjerki gdzie robi mi taką fryzurę. Po skończeniu fryzury moja druhna Ala pomogła mi założyć piękną suknie ślubną. Ceremonia była na 19 a była już 18:40. Nigdzie nie mogłam znaleźć mojej druhny. Przeszukałam już wszystkie pomieszczenia właśnie wchodziłam do małego pokoiku. Gdy weszłam z oczu poleciał mi strumień łez. W pokoju zobaczyłam Harry'ego obściskującego się z Alą. "Po prostu świetnie mój przyszły mąż tuż przed ślubem zdradza mnie z moją przyjaciółką i zarazem druhną." Nawet nie zauważyli, że weszłam do pokoju. Stali pod ścianą a ja chciałam zwrócić na siebie ich uwagę. Wzięłam szklany wazon stojący na stoliku i rzuciłam najmocniej jak tylko mogłam w ścianę o którą się opierali. Stałam na tyle blisko, że szklane odłamki wazonu wbiły się w moje ciało. Po dosłownie sekundzie miałam na sukience same czerwone plamy krwi. W tym momencie Harry się odwrócił bo usłyszał mój cichy pisk bólu. Cały czas patrzyłam na nich a oni raz na mnie raz na moją sukienkę i potem na siebie.
M: Mam nadzieję, że nie przeszkadzam ale Harry zaraz bierzemy...-zawachałam się-bralibyśmy ślub.-powiedziałam już dużo pewniej.
H: Jak to bralibyśmy?
M: No tak za jakieś trzy minuty powinnam wchodzić na salę w pięknej białej sukni w rytmie marsza weselnego. Teraz żegnam Was. Ja wyjdę stąd a wy możecie skończyć to co robiliście zanim przyszłam.
Ala: Mary to nie tak jak myślisz...
M: Zamknij się. Zniszczyłaś mi tak ważną chwilę w moim życiu. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna.
H: Kochanie co ty gadasz?
M: To, że odchodzimy Harry. Oboje zniszczyliście mi... nam ślub. Powiedziałam, że MY ODCHODZIMY. Jestem w ciąży.
H: Będę ojcem? Mary...
M: Nie Harry, BYŁBYŚ ojcem. Już ja dopilnuje, żeby to dziecko nigdy Cię nie zobaczyło ani nie poznało. Teraz mam nadzieję, że ty i Ala stworzycie piękną parę. Nigdy mnie ani mojego dziecka nie zobaczycie.-wybiegłam z pokoju zostawiając ich totalnie zdezorientowanych. Skierowałam się na salę i zauważyłam pełno ludzi. Weszłam na podest. Byłam rozmazana i upaskudzona krwią dlatego ludzie patrzyli na mnie ze smutnymi minami bo domyślali się, że teraz nie będzie fajnie.
M: Witam wszystkich. Muszę Was niestety zmartwić ale ślub się nie odbędzie. Przykro mi. Wszystkie skargi proszę kierować do Stylesa.
Ktoś: A ty nie jesteś Styles?
M: Nie. Miałam być ale nie i już nigdy nie będę.
Ktoś2: Czemu? Co się stało, że odwołujesz ślub? M: Mówiłam wszystkiego dowiecie się u Harry'ego. Po tych słowach wszyscy wstali i pytali się mnie gdzie on jest. Ja wszystkim odpowiadałam to samo.
M: Jest w sali numer 6 ale proszę mu nie przeszkadzać. Całuje się z Alą moja druhną.
Gdy zeszłam z podest zobaczyłam mały tłumek stojący przy kimś. Domyśliłam się, że to goście okrążyli Hazze. Wybiegłam na ulice nie rozglądając się i wpadłam pod samochód. Za mną biegł Harry, gdy to zobaczył nie wytrzymał. Rozpłakał się jak dziecko. Pobiegł do domu wziął nóż i wrócił do mojego ciała. Wszystko widziałam już z góry. Nachylił się do mnie i mówił.
H: Kochanie wiem, że jest już za późno i to przez co jesteśmy w takiej sytuacji to moja wina bo to co zrobiłem to najgorsza rzecz W CAŁYM MOIM ŻYCIU. Chcę powiedzieć...przepraszam.
Po tym przytulił moje martwe ciało i wbił sobie nóż w serce. Po chwili zobaczyłam go obok siebie. Wybaczyłam mu i byliśmy już razem na wieki.



 
 
Końcówkę trochę spaprałam, ale mam nadzieję ,że Ci się spodoba.

Mrs. Horan Tomlinson

3 komentarze:

  1. Podoba się !!!! <3
    Na początku przedstawiasz mnie jako złodzieja , ale i tak dzięki !! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jesteś tam złodziejem tylko musiałaś zadbać o to, żeby Ci kasy starczyło. <3

    Mrs. Horan Tomlinson

    OdpowiedzUsuń